Biznes

Uczeń przerósł mistrza – jak Polacy nauczyli się organizować konferencje

Polscy przedsiębiorcy, dawniej wierni tradycyjnym metodom pracy i nieufni wobec idei teambuildingu, dziś w niczym już nie ustępują kolegom po fachu z Europy Zachodniej czy USA. Sięgają chętnie po wypracowane przez nich rozwiązania, np. coraz częściej organizują konferencje.

Skąd tak duże zainteresowanie tą, wymagającą przecież i dość kosztowną, formą współpracy? Jak to się stało, że zaczęliśmy wznosić luksusowe ośrodki konferencyjne, troszczyć się o nowoczesne, nienagannie wyposażone sale konferencyjne w każdym prawie hotelu? Powodów na pewno jest wiele. Socjologowie wymieniają wśród nich, jako jedną z najważniejszych, pewną zazdrość i chęć dorównania Zachodowi w biznesie.

Słynny American Dream to nie tylko wolny rynek, nieskrępowana niczym konsumpcja, pełne półki… Jednym z obrazków obserwowanych często w amerykańskich filmach z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych była wielka korporacja, w której elegancko ubrani biznesmeni co i rusz wyjeżdżają do luksusowych ośrodków na integracje, negocjacje czy szkolenia.

Tak bardzo chcieliśmy, żeby to stało się też naszym udziałem, że zaraz po wkroczeniu zagranicznych firm na polski rynek szybko przejęliśmy zachodnie wzorce. Niebawem okazało się, że nasz potencjał jest nieograniczony – trzeba go tylko wyzwolić. Krajowi specjaliści od organizacji konferencji szybko przerośli zachodnich mistrzów – pokazali się jako kreatywni, innowacyjni wizjonerzy w zakresie human resources i team buildingu.

Dziś nie musimy się już oglądać na zachodnie przedsiębiorstwa, chociaż wciąż często korzystamy z ich dorobku. Nie jest to jednak działanie jednostronne – często także zagraniczne firmy szukają możliwości współpracy z Polakami, których postrzegają jako wielozadaniowych specjalistów o nieskrępowanej wyobraźni. Należy też sobie powiedzieć, że spóźniliśmy się do tej branży niewiele, bo zaledwie o jakieś dwie dekady. Wcześniej w krajach szeroko pojętego Zachodu organizowanie kilkudniowych konferencji w atrakcyjnych miejscach nie było wcale powszechne – boom ten zaczął się w połowie lat siedemdziesiątych.

Szybko nadrobiliśmy zaległości i dziś polskie konferencje nie odstają poziomem od tych zagranicznych, a wręcz – o czym było tu już wspomniane – przerastają je o głowę. Może wynika to z faktu, że Polacy zawsze byli ambitni, nie dawali zostawić się w tyle? Może to za sprawą naszej narodowej kreatywności i zaradności? Najprawdopodobniej jednak to wypadkowa tych i wielu innych czynników. Jakby na to nie patrzeć – staliśmy się konferencyjną potęgą.

red. Katarzyna Lipska

Dodaj komentarz